O prezentach różnych

Hit: 1082

17 listopada 2016.

Tak się jakoś złożyło, że ostatnie miesiące obfitowały w wydarzenia niecodzienne, w święta i uroczystości, które z racji swojego charakteru zobowiązują do obdarowania kogoś prezentem. Dwa śluby – bardzo bliskich osób. Chrzciny - które były o tyle wyjątkowe, że oprócz bycia gościem stałam się również matka chrzestną. I urodziny – dziwne, bo moje i trochę inne niż zawsze, w końcu nie co dzień kończy się 30 lat :)


Ze względu na fakt, że zajmuje się wyrobem biżuterii oraz, okazyjnie, malarstwem, rzadko kiedy kupuję prezenty (no chyba, że są to książki! albo muzyka! albo jakaś fajna gra:D). Zazwyczaj je robię i bardzo to lubię.

Taki prezent ma w sobie coś magicznego, pewną bliskość i wyjątkowość, które w niego wnikają w trakcie tworzenia. Jedna z obdarowanych osób powiedziała, że „to jest podwójny prezent, bo oprócz ślicznej i z klasą biżuterii jest cała otoczka i świadomość, że zrobiłaś to Ty”... Sprawiło mi to ogromna radość :) Ja też tak czuję otrzymując prezent, który KTOŚ ZROBIŁ WŁASNORĘCZNIE SPECJALNIE DLA MNIE.


O pierwszym prezencie ślubnym pisałam już tu:




W sierpniu trafił on do swoich nowych właścicieli.

Z moimi obrazami jest tak, że nie potrafię ich sprzedawać, za to uwielbiam rozdawać je w prezentach :D


Kolejne dwa prezenty zbiegły się w czasie. Pierwszy z nich, to mały srebrny krzyżyk dla mojego chrześniaka. Był to mój debiut zarówno w robieniu krzyżyków, jak i byciu matką chrzestną ;)



Drugi, to kolejny prezent ślubny. Tym razem biżuteria – dla Niej kolczyki i zawieszka na łańcuszku, dla Niego spinki do mankietów.

Pomysł przyszedł mi do głowy od razu, tym bardziej, że już od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem zrobienia biżuterii z kamieniami. W zanadrzu miałam piękny niebieski sodalit, który wygląda jak kosmos i zielono-różowy jadeit, słusznie nazywany arbuzowym.

Wybór padł na sodalit. I tak powstało to:



I zdjęcia zwrotne :)



A jadeit pozostał dla mnie. Na moje 30-te urodziny zrobiłam sobie prezent :)

Do oprawionego kamienia dołączyły, zaprojektowane już dawno temu, rozety. Tym sposobem wzbogaciłam się o nowe kolczyki i zawieszkę na łańcuszku.



Co do samych rozet, to chciałabym zrobić z nich kiedyś osobną kolekcję – tylko niestety ręce są dwie, godzin w dobie za mało, a pomysłów jak zwykle za wiele naraz... Chciałabym rozety samotne, srebrne, rozety z kamieniami (różnymi!), rozety z frędzlami (jak na projekcie), rozety z łańcuszkiem... Wiele bym chciała.


To tyle w temacie prezentów. Póki co.

Idę robić następne :) Bo rozdanych prezentów nigdy za wiele ;)